Pora opuścić Antwerpię, kolejne miejsce do odkrycia to Szwajcaria . Zapraszam do czytania.
www.figlujemy.blogspot.com


Miłego zwiedzania ! Podróżowania i poznawania .
pozdrawiam Sylwia





W Bredzie co roku obchodzone są uroczystości upamiętniające polskich żołnierzy, którzy polegli w walce o wyzwolenie miasta. To miłe, że mimo upływu tylu lat Holendrzy wciąż pamiętają. W tym roku podobnie  jak w ubiegłych zorganizowano dwu dniowe obchody 29.10 i 30.10. 



Mieliśmy zaszczyt reprezentować Polonię belgijską i w góralskich strojach oddać hołd poległym żołnierzom.
z generałem dywizji Wojska Polskiego M.Różańskim :)

Tym patriotycznym akcentem zakończyliśmy nasz roczny wyjazd do Belgii. Kolejny kierunek Szwajcaria :) 


Dawno dawno temu Rubensowie uciekli z Antwerpii do niemieckiej miejscowości Siegen gdzie urodził się Peter Paul. Gdy mały chłopiec miał 10 lat zmarł jego tata, wtedy wraz z mamą i dwojgiem rodzeństwa powrócił do Antwerpii.Tak zaczęła się historia wybitnego malarza, którym współcześnie chlubi się miasto. 

Dom i pracownię malarza można oglądać na ulicy Wapper. 


Zachowane piękne wnętrza oraz liczne przedmioty codziennego użytku, powodują, że spacerując po domostwie ma się wrażenie wędrówki w czasie. Samych prac Rubensa jest tu stosunkowo mało, bo tylko 10. Są natomiast liczne obrazy pędzla malarzy z tamtym czasów. Wychodząc na zewnątrz na odwiedzających czeka piękny ogród, w którym można  usiąść na ławce i rozkoszować się chwilą. 




godziny otwarcia : 10.00-17.00 od wtorku do niedzieli 
więcej informacji na stronie www.rubenshuis.be




 To właśnie w Belgii istnieje najdłuższa nadbrzeżna sieć tramwajowa na świecie. Linia ciągnie się przez całe wybrzeże, zaczyna swój bieg tuż przy granicy z Francją w miejscowości De Panne a kończy 68 km dalej w Knokke przy granicy z Holandią. Takie rozwiązanie oprócz korzyści ekologicznych okazało się dobrą inwestycją w sektor turystyczny, ponieważ rocznie korzysta z niego ogromna rzesza turystów wypoczywających nad  Morzem Północnym. Latem przewozi około 3 milionów pasażerów.
Kursuje często, latem co 10 minut zimą co 20. Rozkład jazdy znajduje się tutaj. 

źródło:www.delijn.be

Jest to więc dobry, szybki i tani sposób na przemieszczenie się pomiędzy nadmorskimi miejscowościami. My przejechaliśmy z Ostendy do Knokke ostatniej stacji od strony holenderskiej. Przejazd trwał około godziny. Duża i rozległa piaszczysta plaża a tuż przy brzegu podobnie jak w innych miejscowościach wysoka zabudowa szarego osiedla wieżowców. Coś co boli turystyczne oko, cieszy mieszkańców, którzy jedząc rano śniadanie słyszą szum morza. W Knokke podążając wzdłuż plaży można dojść do malowniczych wydm pokrytych zielonymi trawami. To odróżnia tutejszą plażę innych np. w Ostendzie i stanowi jej ogromny walor. 


W ramach rozgrzania organizmu zabraliśmy malinową nalewkę od mojej mamy. Morze szumiało a my opatuleni swetrami wygrzewaliśmy się w delikatnych promieniach słońca i delektowaliśmy się kieliszeczkiem słodkiego, owocowego trunku. Można było na chwile zapomnieć o codzienności... Polecam! Morze jest piękne nie tylko latem. 




Pałac pachnący czekoladą

Na ulicy Meir przy numerze 50 stoi pałac w którym zapach historii i czekolady przenikają się ze sobą. Jego początki wiążą się z bogatym kupcem i piwowarem, który osierocony otrzymawszy duży spadek postanowił wybudować pałac. Pech chciał, że bogacz nagle zmarł i nigdy nie mógł mieszkać w swoim wymarzonym lokum. Później urządził się tu sam Napoleon Bonaparte a po nim królowie Wilhelm I i Leopold II. Współcześnie rząd flamandzki zatroszczył się o renowację obiektu i udostępnienie go turystom. 


Czekoladowe wnętrze
Na parterze w królewskich pokojach ma swoją siedzibę THE CHOCOLATE LINE*. Można tu podziwiać mistrzowsko wykonane czekoladowe figury a także zaspokoić ciekawskie oko i podejrzeć jak przygotowuje się czekoladowe pyszności. Pracownię chocolatierów odgrodzono szklaną szybą, dzięki czemu goście mogą podziwiać ich pracę. Znajduje się tu także sklep oferujący wykwintne produkty z czekolady. Polecam odwiedzenie tego miejsca podczas spaceru po Meir. 



*Założyciel The Chocolate Line - Domique Perosoone jest miłośnikiem czekolady. Swoje życie poświęca na odkrywanie jej smaków. W 2009 jego książka została ogłoszona najlepszą książką o czekoladzie na świecie.

Godziny otwarcia:
wtorek-sobota 9.30-18.30
niedziela-poniedziałek 10.30-18.30

Więcej informacji na stronach:

Artykuł opublikowano w październikowym wydaniu gazety Antwerpia po polsku :)  


W każdą sobotę i niedzielę od rana do godziny mniej więcej 14.00 na Theaterplein ( przy ulicy Meistraat) odbywa się targ na którym można kupić przeróżne artykuły spożywcze (warzywa, mięso, ryby, wędliny, sery).


Można tu skosztować egzotycznych owoców, zaopatrzyć się w przyprawy czy kawę z różnych zakątków świata a także zdegustować smakołyków innych narodowości. Oprócz produktów spożywczych sprzedaje się tu również odzież, przyrządy kuchenne, płyty CD, zabawki, biżuterię, zegarki, różne gadżety i wiele innych.






Do wrześniowego numeru "Antwerpia po polsku" napisałam następujący artykuł:


1.Belgowie sortują śmieci.

W Europie Belgia zajmuje czołowe miejsce w przetwarzaniu odpadów.  Na jednego Belga przypada 114 kg odzyskanych śmieci na Polaka zaledwie 4 kg!

Pamiętam moje zaskoczenie, gdy w pierwszym dniu mojego pobytu w Antwerpii zobaczyłam, że w kamiennicy w której wynajmuję mieszkanie nie ma zsypu ani kontenera na śmieci. Zaciekawiona zapytałam właścicielkę gdzie mam wyrzucać śmieci. Wtedy zapoznałam się z tutejszym systemem gospodarki odpadami. Kupiłam specjalne worki a potem automatycznie wyrzucając śmieci segregowałam je.  Po pewnym czasie weszło mi to w krew. Można, więc pokusić się o stwierdzenie, że belgijski system poprzez lekki przymus osiąga dobre rezultaty. W Polsce proponuje się obywatelom segregację. Właśnie proponuje… może tu tkwi błąd? Stawia się kontenery, z nadzieją że ktoś je zobaczy i zacznie dbać o Ziemię. Rezultaty są jednak znikome. Tylko nieliczni interesują się recyklingiem. Warto, więc będąc w Antwerpii przejąć od Belgów ten dobry nawyk a później przewieźć go z sobą do Polski.

Czy wiesz ile lat będą rozkładały się śmieci, których nie oddasz do recyklingu?
Szkło- 4000 lat.
Plastikowe opakowania - od 100 do 1000 lat.
Metal np. puszka - 100 lat.
Guma do żucia – 5 lat
Papieros – 5 lat.
Papier np. bilet autobusowy – 4 miesiące.

2.Belgowie na zakupy zabierają swoją siatkę lub wózek.

Materiałowa siatka  bądź praktyczny wózek na kółkach to atrybut towarzyszący Belgom w zakupach. Czy zauważyliście jak wielu z nich rezygnuje z plastikowych siatek? W Polsce od niedawna wprowadzono płatne reklamówki, co w pewnym stopniu zmniejszyło ilość zużywanych toreb, nadal jednak daleko nam do ideału. A przecież tak niewiele trzeba, by wychodząc z domu zabrać ze sobą siatkę.

Czy wiesz, że plastikowa reklamówka rozkłada się w glebie aż 400 lat?

3. Belgowie ograniczają zanieczyszczenie powietrza – wybierają rower.

Rowerzyści pokonują codziennie kilometry antwerpijskich ścieżek. Do pracy, na uczelnię, do sklepu, do znajomej- po co wsiadać w auto skoro można dojechać na rowerze. Niewątpliwie jestem zauroczona tutejszą modą na dwa kółka.  Przynosi ona wiele korzyści zarówno człowiekowi jak i środowisku. Rowerzysta jest zdrowszy, ma lepszą kondycję. Wybierając jazdę na rowerze nie emituje zanieczyszczeń. Widząc w Antwerpii tysiące rowerzystów dziennie spróbujmy sobie wyobrazić jak zakorkowane byłoby miasto, gdyby każdy z nich wsiadł do samochodu.


Jestem przekonana, że przejęcie od Belgów wyłącznie tych trzech eko-nawyków zmieniłoby diametralnie polską ekologię. Choć to tylko moje subiektywne spostrzeżenia.



Przedstawiam Wam mój artykuł, który został umieszczony w sierpniowym numerze gazety ANTWERPIA PO POLSKU. Zatytułowałam go :

Dworcowa machina przemieszczania

Dworzec to miejsce w którym zawsze tłoczy się życie. Setki zabieganych ludzi przewija się tędy każdego dnia. Wszyscy z innym kłębkiem myśli, połączeni tym samym celem- dotarcia do punktu docelowego. To jedna strona medalu. Z drugiej- dworzec tworzy dobrze zorganizowana machina, która napędzana ludzkim wysiłkiem i zaangażowaniem powoduje sprawne przemieszczanie się pasażerów.  

Pozytywne wrażenie.

Pasażer podróżujący polskimi kolejami przesiadając się do belgijskiego wagonu czuje się mile zaskoczony. Komfortowe warunki jazdy połączone z dobrze zorganizowaną infrastrukturą skutkują pozytywną opinią wielu osób. Tysiące kilometrów torów tworzą gęstą sieć połączeń umożliwiającą sprawne przemieszczanie się po kraju. Przewozy krajowe obsługuje SNCB – Narodowe Towarzystwo Kolei Belgijskich. Obecnie zatrudniające ponad  21 000 pracowników. Określając w trzech słowach tutejszą kolej można powiedzieć:  punktualna,  czysta, szybka.  Konduktorzy przeważnie znają język angielski i są w stanie wyjaśnić wątpliwości, wskazać odpowiedni przystanek czy poinformować o konieczności przesiadki. Poza tym trzeba nadmienić o dobrym oznakowaniu dworców, dzięki czemu nawet przy pierwszej wizycie jesteśmy w stanie trafić na odpowiedni peron.
Tania jazda.
Oprócz bogatej oferty połączeń SNCB oferuje pasażerowi korzystny system zniżkowy.  
·         Dzieci- od 0-12 lat mogą podróżować bezpłatnie w przypadku, gdy są pod opieką osoby (powyżej 12 lat) posiadającej bilet. Jedna osoba max 4 dzieci.

·         Go Pass 10 – to karnet na 10 przejazdów.  Przed podróżą pasażer wypełnia bilet, samodzielnie wpisując na zakupionym karnecie dzień, datę oraz stacje.  Go Pass 10 umożliwia podróż między dwoma dowolnie obranymi miejscowościami z możliwością przesiadki. Jest przeznaczony dla osób, które nie ukończyły 26 roku życia.  ( Koszt 50 E)

·         Rail Pass – to karnet na 10 przejazdów działający na takiej samej zasadzie jak Go Pass10,  lecz przeznaczony dla osób powyżej 26 roku życia. (Koszt 74 E)

·         50% zniżki na weekend. Kupując bilet weekendowy tam  i z powrotem płacimy tylko połowę ceny.  Bilet jest ważny w piątek (po 19.00), sobotę  i niedzielę. To my decydujemy kiedy chcemy wrócić.  

·         Oferta wakacyjna – przejazd między dwoma dowolnymi stacjami w Belgii za 7,5 E w jedną stronę lub 15 E tam i  z powrotem. Oferta ważna od poniedziałku do piątku w terminie 1.07.2011-31.08.2011.

·         Oferta dla przyszłych mam – W 4 ostatnich miesiącach ciąży kobiety mogą podróżować w pierwszej klasie, mając wykupiony bilet na drugą klasę. Warunkiem jest posiadanie zaświadczenie lekarskiego z datą porodu.

·       Jak wypełnić bilet?
W polu oznaczonym numerem :
1 - Wpisz dzień tygodnia. 
2 - Wpisz datę wyjazdu.
3 - Wpisz stację z której rozpoczynasz podróż.
4 - Wpisz stację docelową.




Udanych podróży! 


21 lipca jest Świętem Narodowym, obchodzone w rocznicę wybrania pierwszego króla Belgii Leopolda I (1790-1865), który przysiągł wierność konstytucji. 

Punktem kulminacyjnym obchodów jest defilada wojskowa w Brukseli przed Pałacem Królewskim. Oglądana przez króla i królową Belgii (Alberta II i Paolę)  księżniczki i książęta :) a także licznie zgromadzonych Belgów i turystów. Wieczorem oko cieszy pokaz fajerwerków. 

No coż musiało obejść się beze mnie ... :) za dużo pracy. W Antwerpii panuje dziś ogromny spokój. Zza okna zazwyczaj słyszę wesołe rozmowy z kawiarni a dziś cicho ... pozamykane. Belgowie świętują. Dla mnie to nawet dobrze, lepiej się skupić przy pisaniu magisterki. :) 

 Pałac Królewski w Brukseli


Lato to wyśmienity czas na pikniki. Pakujemy koc a do wiklinowego kosza ulubione smakołyki i udajemy się ... no właśnie gdzie? Jest środek tygodnia nie mamy wiele czasu a marzy nam się chwila relaksu na łonie natury. W Antwerpii dobrym na to miejscem będzie miejski park lub porośnięty trawą brzeg rzeki Skaldy.


Jadąc rowerem nad rzeką zobaczyłam, któregoś dnia uroczy widok. Zielona trawa na niej kocyk w błękitną krateczkę i starsza para popijająca sobie szampana z kryształowych kieliszków. Do tego truskawki w czekoladzie i smakowite kolorowe ciasteczka. Cóż za błogi relaks - pomyślałam. 

Miasto zadbało także o specjalne miejsca do grillowania. W różnych miejscach w Antwerpii możecie skorzystać z przygotowanych grillów. Są solidne i duże. Mimo, że nie ma tam stróża :), każdy ma na tyle kultury, że pozostawia po sobie porządek. Ciekawe czy takie miejsca sprawdziły by się w Polsce? 
Ostatnio zamiast jeść kolację w domu wyskoczyliśmy ze znajomymi na grillowe obżarstwo do parku. Rozpaliliśmy węgiel, upiekliśmy co trzeba, zjedliśmy, posiedzieliśmy i tyle. Nic wielkiego a cieszy. Czy nie dałoby się takich miejsc zaadaptować na polskie warunki? Nasuwają się na pierwszą myśl dwie przeszkody ... panowie zajmujący się "utylizacją" złomu oraz panowie od dresowych spodni...


Miejskie grille w Antwerpii znajdziecie między innymi w:

  • Parku Spoor Noor,
  • Berchem Brilschanspark,
  • Parku  Steytelinck w Wilrijku,
  • Parku Kiel,



Czy lubicie dźwięk saksofonu? Ja tak. I właśnie to zawiodło mnie do Dinant. Małego miasta w walońskiej części Belgii. Co ma wspólnego jedno z drugim? Otóż Dinant zawdzięcza saksofonowi swój ruch turystyczny, bowiem właśnie stąd pochodzi jego wynalazca Adolphe Sax. Dowiedziałam się, że w swoim życiu miał wyjątkowego pecha a przez kiepski charakter wpadał w ciągłe kłopoty i kłótnie. Jak to zwykle bywa z innowacjami, na początku jego pomysł został wyśmiany, dopiero po pewnym czasie Sax zyskał uznanie w gronie muzyków. Mimo produkcji saksofonów nie dorobił się zbytnio, żył biednie na skromnej rządowej emeryturze. Dziś jest wizytówką miasta i jednocześnie jedną z atrakcji turystycznych.


Do Dinant warto przyjechać także dla malowniczego widoku, który współtworzy katedra Notre Dame, ogromny szary blok skalny oraz szereg kolorowych kamienic ustawionych równo nad brzegiem rzeki. Przy dobrej pogodzie kompozycja ta zachwyca równowagą pomiędzy szarością skały i kamienia z której wykonano katedrę a mieszaniną barw budynków.


Katedra Notre Dame to gotycka budowla, która powstała na miejscu zniszczonej przez odłamki skalne świątyni. Uwagę przykuwa wieża w kształcie gruszki. Mimo iż przewodnik nie wypowiadał się pozytywnie o tym obiekcie mi się podobał. Wnętrze jest surowe z szarego kamienia. Zimno łagodzą złote elementy ołtarza oraz drewniane wykończenia. Szereg dziesięciu solidnych kolumn podpiera żebrowe sklepienia. Przeciwwagę stanowi  część ołtarza, którą tworzą delikatne łuki podtrzymywane przez delikatne i smukłe kolumny.


Po prawej stronie świątyni warto zatrzymać się na chwilę i wpatrzyć w misternie wykonane witraże, przedstawiające sceny z życia Jezusa. Narodziny, Pokłon Trzech Króli, Ukrzyżowanie, Zdjęcie z Krzyża- to tylko część z wielu umieszczonych na nich scen.


Tuż za katedrą znajdują się wysokie schody, ponoć mają 408 stopni, oraz kolejka, która zawiezie nas na szczyt masywnej skały gdzie usytuowano Cytadelę. Cenę biletów wcale nie tanią (7,5 E) rekompensuje piękny widok na miasto. Co pół godziny po twierdzy oprowadza przewodnik, niestety tylko w języku francuskim (w końcu to Walonia ;)). Zabraliśmy się z nim, ponieważ samemu nie można wejść do niektórych miejsc.W poszczególnych pomieszczeniach można było oglądać zgromadzoną kolekcję broni oraz zobaczyć jak wyglądała tutejsza kuchnia i piekarnia. Ciekawym pomysłem jaki został tutaj zrealizowany, było odtworzenie bunkra w którym podczas wojny chronili się żołnierze. W ciemności przechodzi się przez małe pomieszczenie obłożone workami, w którym słychać realistycznie brzmiące odgłosy wybuchów i strzałów. Dla dzieci to ogromne przeżycie, widziałam dziewczynkę, która jedną ręką kurczowo trzymała się taty za rękę a  drugą trzymała w ustach obgryzając paznokcie.




Ostatni odcinek przejścia przez twierdzę prowadzi poprzez pochyłe pomieszczenie. Nigdy wcześniej nie czułam się tak dziwnie. Ściany i schody były dziwnie skrzywione, żeby się nie przewrócić trzeba było się podpierać a mimo to błędnik wariował i po wyjściu na zewnątrz jeszcze przez chwilę czułam, że ziemia się pode mną kręci.




Na wzgórzu wygrzaliśmy się chwilkę na słoneczku podziwiając widoki a później udaliśmy się do domu Adolpha Saxa. Przygotowano w nim mini muzeum, w którym można posłuchać dźwięku saksofonu a także dowiedzieć się co nieco o wynalazcy.


Podsumowując. Dinant mimo iż nie ma wielu miejsc do zwiedzania jest dobrą propozycją na niedzielny wypad. Trzy kluczowe miejsca to katedra Notre Dame, Cytadela i dom wynalazcy saksofonu. 


Ardeny to jedyne góry jakie posiadają Belgowie. Znajdują się w południowo-wschodniej Belgii. Są niskie, ich średnia wysokość to 400-500 m (najwyższy szczyt ma niecałe 700m). Można je porównać do polskich Gór Świętokrzyskich. Uprawianie turystyki w Ardenach opiera się na spokojnych spacerach, zalesionymi ścieżkami. Ponieważ opływa je rzeka Moza jest to także dobre miejsce do spływów kajakowych.

Chcąc na chwilę uciec od gwaru miasta pojechaliśmy do Gendron, nieopodal Dinant. Ta niewielka miejscowość znajduje się w części walońskiej, dlatego w uszach nie rozbrzmiewa niderlandzki lecz francuski. Naszym celem był Parc et Reserve Naturelle de Furfooz. Wysiadając na stacji nie trudno o orientację, ponieważ jak to w Belgii bywa, zazwyczaj wszystko jest oznaczone. Poszliśmy biało zielonym szlakiem, którego przejście miało trwać około dwóch godzin. 



Trasa wiedzie wzdłuż brzegu rzeki. Jest bardzo spokojnie i malowniczo. W oddali z porośniętych wzgórz wystają gdzieniegdzie białe ostre skały. Wąska ścieżka prowadzi przez las, w niektórych miejscach dość stromo pod górkę. 


 Podążając skalnymi schodkami można wejść do małych jaskiń, w których ponoć mieszkają nietoperze. 




 Później ścieżka wiedzie do góry, gdzie kończy się las a zaczyna polana, która wręcz zaprasza żeby rozłożyć na niej kocyk i zrelaksować się rozkoszując bujną letnią roślinnością i przyjemną dla oka panoramą okolicy.



Niegdyś na tych terenach urzędowali Rzymianie, pozostałe po nich ruiny można znaleźć rozrzucone po Furfooz. W środku lasu odrestaurowano i zrekonstruowano skromną rzymską łaźnię, z paleniskiem i murowanymi wannami, ponoć woda osiągała w niej 30`C. 




Tak właśnie można spędzić jeden z wolnych dni w Belgii. 
Mimo spacerowego tempa, mięśnie nóg po powrocie do domu będą odczuwalne :)



Będąc w Binche wstąpiliśmy do muzeum masek i karnawału. Jest to ponoć największe muzeum tego typu na świecie. Na trzech piętrach zebrano pokaźną kolekcję masek oraz strojów z Europy, Azji, Afryki, Ameryki i Oceani. Oddzielną wystawę poświęcono tutejszemu karnawałowi w Binche. Ciekawe miejsce pokazujące rolę maski w różnych krańcach świata. A oto czego nauczyła mnie ta muzealna lekcja :D :

W Europie maski kojarzone są przede wszystkim z karnawałem, zgromadzone w muzeum okazy przedstawiają m.in. bułgarskie Kukeri, maski weneckie czy z maski z karnawału we francuskiej miejscowości Limoux.

Afrykańskie maski wykonane są głównie z drewna z dodatkiem muszli, kości, metalu. Wiążą się z obrzędowością a każdy z jej elementów ma znaczenie symboliczne. Razem ze strojami, wymalowanymi ciałami, zdobieniami we włosach i tańcem tworzą nierozerwalną całość.

W Ameryce maski służą komunikowaniu się ze światem nadprzyrodzonym. Używane przez szamanów. Obecne także podczas ceremonii pogrzebu czy sesji uzdrawiania. Współcześnie zakładane podczas hucznie obchodzonych fiest.

Maski z Azji zaskakują precyzyjnością wykonania. Przedstawiają świat ludzi, zwierząt, w sposób realistyczny lub fantastyczny. Według np. tybetańskich wierzeń maski posiadają wielką moc, dlatego też mnisi przykładają szczególną uwagę do wykonania masek. Wykorzystywane są także jako podstawowy rekwizyt teatru.

Kolejną część wystawy stanowią maski z obszaru Melanezji, bardzo różnorodne pod względem wielkości oraz zastosowanych materiałów. Można zobaczyć okazy np. z Papui i Nowej Gwinei (Maski Sepik), z rejonu Maprik czy Nowej Irlandii (maska ​​Tatanua).







Strona muzeum: www.museedumasque.be



Ceny biletów :
6 Euro dorośli,  5 Euro studenci i młodzież 
3,5 dzieci (do 12 roku życia) 
w niedzielę wstęp wolny!

Godziny otwarcia:
od wtorku do piątku 09:30 do 17:00.
soboty i niedziele 10.30 do 17.00
zamknięte: w poniedziałki Środa Popielcowa,
1 listopada i 24 
grudnia do 2 stycznia włącznie.





Pozostałe zdjęcia z muzeum możecie obejrzeć klikając na miniaturkę poniżej :-) 

Muzeum Masek i Karnawału w Binche/Belgia


© wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.