Ponieważ deszcz pokrzyżował nam plany spaceru po porcie, postanowiliśmy zwiedzić St. Puluskerk, który znajduje się w niedalekiej odległości od Groenplaats (więcej inf. www.topa.be/site/645.html ) . Moim zdaniem kościół warty jest odwiedzenia  przede wszystkim ze względu na piękne rzeźby, które spełniają jednocześnie funkcje użyteczną i zdobniczą. Spójrzcie na zdjęcie pod spodem. Przedstawia konfesjonał. Prawda, że niezwykły?!


W kościele św. Pawła znajduje się około 200 rzeźb. Przewodnik Pascala, zalicza rzeźbione elementy tej świątyni do najpiękniejszych na świecie. 


A tutaj ołtarz główny.


Znajduje się tu także prawie 5o obrazów wybitnych flamandzkich malarzy, które w innym państwie wisiałyby pewnie w najlepszych muzeach kraju, tutaj zdobią kościół. 











Dziś odkryłam speculoos- niepozorne kruche aromatyczne ciasteczko. 

[fot. www.theworldwidegourmet.com]

Wcześniej w Belgii a także w Holandii istniała tradycja wypiekania speculoos na Mikołajki. Dlatego też przedstawiały wizerunek św. Mikołaja i postacie z nim związane. Teraz ciasteczka są pieczone przez cały rok. Często można je znaleźć na talerzyku zamawiając kawę. Są korzenne. Pachną: cynamonem, gałką muszkatołową, goździkami, imbirem i kardamonem. Kupiłam sobie paczkę i zaczęłam spekulować nad przyszłością. Na jednym ciasteczku się nie skończyło :) 

Dotarłam także do przepisu i jak tylko znajdę w jakimś sklepie przyprawę do speculoos, na pewno przetestuję piekarnik.




Dla osób szukających informacji dotyczących przeżywania Wielkiego Postu w Antwerpii podaję miejsca i godziny nabożeństw wielkopostnych w języku polskim. 


DROGI KRZYŻOWE W ANTWERPII 
odbywać się będą w:
- każdy piątek aż do świąt o godzinie 18.30 

- drugą i czwartą niedzielę postu  
- Niedzielę Palmową o godz. 16.30 
Miejsce: kościół świętej Teresy na Grote Steenweg 650.    


GORZKIE ŻALE W ANTWERPII 
odbywać się będą w:
pierwszą, trzecią i piątą niedzielę Wielkiego Postu o godzinie 16.30  
i będą połączone z krótką nauką oraz Koronką do Miłosierdzia Bożego.  
Miejsce: kościół świętej Teresy na Grote Steenweg 650.


REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE W ANTWERPII 
Odbędą się w piątek - 15.04, sobotę - 16.04 i Niedzielę Palmową - 17.04 i będą 
prowadzone przez O. Ferdynanda z Częstochowy.
Miejsce: kościół świętej Teresy na Grote Steenweg 650.  


*  Proszę się nie dziwić jeśli przyjedziecie na wskazany termin a w kościele będzie pusto i ciemno :), nabożeństwa mogą być odprawiane w kaplicy bocznej, wchodząc do kościoła trzeba przejść przez kościół, po lewej stronie będzie strzałka wskazująca wejście do małej kaplicy.  


Msze święte w języku polskim odprawiane są w niedziele o godzinie :

  • 9.00
  • 13.00  (msza z chrztami) 

w kościele świętej Teresy na Grotesteenweg 650 (2600 Berchem),
można tam dojechać tramwajem 7 i 15 w kierunku Morstel.
Przed mszą możliwość spowiedzi ( po polsku:) )


W okresie wakacyjnym Msze św. w niedzielę bez zmian. 
Natomiast w tygodniu nie będzie nabożeństw i Mszy św. 
z wyłączeniem 13 lipca i 13 sierpnia (w te dni o 18.30) 


15 sierpnia - święto Wniebowzięcia NMP Msze św. o 9.00 i 13.00. 


Moim marzeniem jest podróż do kraju kwitnącej wiśni, wprawdzie Chiny a Japonia to inna bajka, ale dzisiejsze małe odkrycie mile mnie zaskoczyło. Wędrując po mieście w poszukiwaniu sklepu z butami znalazłam się nagle w chinatown - dzielnicy chińskiej w Antwerpii. Znajduje się ona w okolicach dworca a zaczyna tuż przy Aquatopia Sea World. Wejścia do niej strzegą dwa białe posągi lwa a tuż obok nich znajduje się piękna chińska   brama. Dzielnica ta ciągnie się wzdłuż ulicy Van Wesenbekestraat, są na niej orientalne restauracje a także różne sklepiki ze specjałami kuchni chińskiej i tajskiej. Nie jest to moja ulubiona kuchnia, ale na pewno tam jeszcze wrócę.






Gofry to przysmak Belgów. W każdym przewodniku w zakładce o jedzeniu znajdziecie informację między innymi o nich. W różnych regionach można znaleźć inne ich wydanie okrągłe, kwadratowe, w kształcie serca, z bitą śmietaną, z cukrem, z polewą, z cynamonem itd. W mieście jest sporo miejsc, które wabią cudnym zapachem. A Belgowie je uwielbiają, bo przy budkach z goframi są ciągle gofrowi wyjadacze. Odkryłam ich smak...rzeczywiście są pyszne. Słodkie, chrupiące z zewnątrz a mięciutkie w środku. Idealny dodatek do spaceru w pochmurny i chłodny dzień. 






Dziś czas odkryć coś naprawdę wysokiego.800 metrów od mieszkania, w którym się zadomowiliśmy znajduje się ścisłe centrum starego miasta. Tuż przy  Groenplaats stoi chluba belgijskiej architektury uważana za najpiękniejszy kościół gotycki w kraju. Katedra Najświętszej Maryi Panny (www.dekathedraal.be )jest punktem obowiązkowym każdego turysty odwiedzającego Antwerpię. Oto ona.

 

Dla miłośników budowli w stylu gotyckim jest to cenny okaz. Co ciekawe w założeniu miała mieć dwie równej wysokości wieże, pożar sprawił, że budowę drugiej wieży odłożono na później a w rezultacie pozostała o połowę niższa niż pierwsza. Jest to najwyższy obiekt w Antwerpii 123 metry.

 

Na mnie zrobiła duże wrażenie, ale może również dlatego, że bardzo podobają mi się katedry gotyckie. Wnętrze kościoła jest wysokie i kieruje nasz wzrok ku niebu. Światło wpadające do środka przez prawie 130 okien mieni się różnymi kolorami za sprawą witraży. Co tu dużo mówić kunszt. Nie jest to jednak czysty okaz gotyku, katedra była budowana od 1352 rok przez prawie 170 lat co spowodowało, że styl w którym powstawała zostawał modyfikowany. 

W przewodniku możemy przeczytać, że katedra była kilkakrotnie ograbiana, ale mimo to jest skarbcem wielki dzieł m.in. Rubensa. Pod spodem zdjęcie pięknej bramy wejściowej. 



Zacytuję teraz bardzo oklepane, ale mówiące prawdę przysłowie: "cudze chwalicie, swego nie znacie". Po ostatnim poście w którym wylewałam tęsknotę za polskim chlebem, poszperałam trochę w internecie, przeczytałam co nieco i jestem z nas dumna. Okazało się, że najlepszy chleb na świecie piecze Polak. Światowa Unia Piekarzy nadała Andrzejowi Szydłowskiemu tytuł Piekarza 2010! Cóż za odkrycie. Czyli daremne będzie szukanie w Antwerpii dobrego chleba, bo najlepszy jest tylko w Ojczyźnie. 



Brakuje mi tu polskiego chleba. W Krakowie miałam w najbliższej okolicy przynajmniej pięć piekarni. Tu mieszkam też w centrum miasta, ale jak do tej pory nie znalazłam ani jednej. Chleb kupuję więc w sklepie spożywczym, ale nie zależnie jaki wybiorę smakuje tak samo beznadziejnie. W niczym oprócz wyglądu nie przypomina polskich wypieków. Tutejsze chleby są nadmuchane, gąbkowe i bez smaku. Biały czy ciemny smakują podobnie. Oj gdyby świat skosztował polskiego chleba zrobilibyśmy furorę.  

[fot. national-geographic ]


W sobotę wieczorem przyszła nam ochota na spacer po plaży, prognoza pogody nie była optymistyczna, ale zaryzykowaliśmy. I tak w niedzielę koło 10 byliśmy w pociągu do Ostendy. Oprócz nas jechała także grupa skautów i tu moje pedagogiczne oko mogło co nieco zaobserwować. Półtorej godziny i jesteśmy na miejscu.


Wychodząc z dworca wyłania się widok zacumowanych żaglówek. 

Idąc dalej przed siebie widzimy przycumowany trójmasztowy żaglowiec, który żołnierzom belgijskiej floty handlowej służył jako okręt szkoleniowy. Za dwa lata skończy 80 lat. Obecnie jego wnętrza wykorzystano do stworzenia muzeum morskiego (informacje o muzeum znajdziecie na stronie: http://www.zeilschip-mercator.be/ ) w którym zgromadzono przedmioty zbierane podczas wieloletnich podróży.




Następnie poszliśmy do Parku Leopolda, tam na powitanie przybiegły małe króliczki. Nie wiem czy to ich dom czy po prostu ktoś je tam porzucił, ale niewątpliwie były urocze.


Kontynuując spacer minęliśmy Casino Kuursal i naszym oczom ukazało się morze północne. Mimo mocnego słońca było dość chłodno, ponieważ z nad morza wiał zimny wiatr. Szliśmy szeroką plażą, na której morze wraz z odpływem pozostawiło muszle w kolorze ciemnoszarym, beżowym, białym oraz pasiaste.




Szum morza, pieniące się fale, morski wiatr, mąż obok czegóż chcieć więcej w niedzielne popołudnie?




Przeszliśmy wzdłuż plaży dochodząc do mola północnego, na którym wiatr zrywał czapki z głów. Było to miejsce pełne wędkarzy, którzy z fascynacją wypatrywali końca żyłki. Zachwycający jak dla mnie był sposób w jaki ją zarzucali - iście profesjonalny. 




Kolejnym punktem dnia było zwiedzenie akwarium morza północnego. Niewielkie, ale jak można byłoby go ominąć? Zobaczyliśmy w nim na co czekali owi wędkarze. Stwory jak z innej planety, szare i o dziwnych kształtach. Nie jestem przekonana czy chciałabym tam dać nura.




Tu na zdjęciu jedna z "piękności" tegoż akwarium, co ciekawe ta ryba wygląda jakby leżała, ale to jej normalna pozycja. Pływała w pozycji poziomowej, jedno oko u góry drugie na dole :). Obok akwarium znajduje się targ rybny, który czuć z daleka. Po rybkach przyszła pora na belgijskie frytki opisywane w przewodnikach. 




A to już końcowy punkt trasy. Katedra Piotra i Pawła - St Petrus en Pauluskerk. Kościół wydaje się bardzo stary, ale to tylko złudzenie. Ten neogotycki gmach został wybudowany wcale nie tak dawno, bo 1907r. Wnętrze klimatyczne, w tle muzyka poważna, ołtarze oświetlone malowniczym światłem świec. 


Cała trasa od wyjścia z pociągu do powrotu na dworzec zajęła nam około sześciu godzin. Bardzo przyjemny dzień.

(mapa pochodzi z przewodnika Paskala "Belgia i Luksemburg")


Był piękny jesienny dzień, aż chciało się wyjść na spacer. Czas kiedy słońce świeci jest coraz krótszy staram się więc wykorzystywać każdy jego promyk. Dziś poszłam tropem olbrzyma o którym opowiedziałam Wam legendę. Przechodząc przez stare miasto można rozkoszować się widokami pięknych starych kamienic, które przypominają mi o Krakowie, ale na delektowanie się nimi przyjdzie jeszcze pora. Dziś celem jest zamek. Poszłam nad Skaldę i co się okazało? 
Stał tuż nad brzegiem. Piękny stary zamek. Z jednej strony obrośnięty zielenią, z drugiej obstawiony statkami. Czy to mieszkanko olbrzyma? Pomyślałam. To będę musiała jeszcze sprawdzić...ale nie dzisiaj. Usiadłam nad brzegiem i rozkoszowałam się słońcem.
 


Pobyt w nowym mieście, w którym wszystko jest jeszcze nieodkryte przysparza wiele radości, bo nie wiesz co czeka Cię za rogiem. 



Belgia ze względu na bliski kontakt z morzem oferuje szeroki wybór dań rybnych, owoców morza itp. Niestety na tym gruncie nie dokonam odkryć, gdyż sama myśl np. o krewetce przyprawia mnie o mdłości. :( I tu przypomina mi się grecka ośmiornica i Paweł, który się nią zajadał. Ja siedziałam niepewnie na krześle i nie mogłam się zdecydować co zjeść. W końcu stwierdziłam, że przyrządzona wygląda naprawdę apetycznie i że musi też podobnie smakować. Spróbowałam... i... zostałam najsłabszym ogniwem :D musiałam zwrócić ośmiorniczkę naturze. Mam opór i to chyba sprawka umysłu. A może to dlatego, że jeszcze chwilkę  wcześniej nurkując patrzyłam jej w oczy ?  :)  



Od czego zacząć moje poznawanie nowego miejsca? Stwierdziłam, że chętnie dowiem się dlaczego i skąd nazwa Antwerpia? I tu można przyjąć wersję rzeczywistą i tą opartą na legendzie. A ja, że jestem miłośnikiem bajek wybrałam oczywiście ta drugą. Otóż legenda mówi, że ...

Dawno, dawno temu tuż nad brzegiem rzeki Skaldy mieszkał okropny olbrzym nazywał się Antigonus. Był on zmartwieniem dla żeglarzy, ponieważ gdy chcieli przepłynąć obok jego zamku musieli zapłacić mu ogromny haracz. Olbrzym był bezwzględny. Żeglarze mieli do wyboru, albo zapłacą albo stracą rękę. Wybawieniem okazało się przybycie żołnierza rzymskiego Sylviusa Brabo. Mężny i nieustraszony Sylvius sprzeciwił się Antigonusowi, rzucił się na niego i odrąbał mu rękę. A później z rozmachem wrzucił ją do Skaldy. I tak wszyscy żyli długo i szczęśliwie :)  stąd nazwa Hantwerpen od "hand throwing" czyli "wyrzucania dłoni"  z czasem jednak H zanikło i zostało Antwerpen, po polsku Antwerpia. 





Uliczni grajkowie, mimowie, showmani to oni sprawiają, że miasto ożywa. Ulica rodzi duszę o wyjątkowym charakterze i klimacie. Tak jest i tutaj. Na największej ulicy handlowej Meir można spotkać kogoś przy kim gromadzi się tłum. Większość z tych osób można nazwać artystami, ja tak ich traktuje. Jest to sztuka uliczna. Jak więc nie zatrzymać wzroku? W tłumie przechodniów to właśnie na nich skupia się uwagę. Ja też. 


the American Roots 
 odgłosy natury w środku miasta 



Belgowie wynalazcami frytek-wiedzieliście?


  
**
Ponoć Amerykanie spierają się z Belgami, kto jest wynalazcą owego tuczącego przysmaku.  Prawda jest jednak taka, że to Belgia jest królestwem frytek. Z lekcji historii zapewne pamiętacie, że ziemniaka do Europy sprowadzono z Peru dopiero w XVI wieku. Na początku patrzono na to warzywo dość sceptycznie i wykorzystywano je jako pożywienie dla zwierząt. Dopiero gdy Europejczyków dotknął głód  ludzie przeprosili ziemniaka i zaczęli kombinować, co można by z niego przyrządzić. Belgowie wpadli na pomysł smażonych kawałków ziemniaka i  twierdzą, że właśnie u nich przyrządzono pierwsze frytki. 


Belgijskie frytki traktuje się tu z dużym poważaniem, sprzedaje się je w specjalnych budkach (frituur, frikot, friterie) polewając różnymi sosami. Antwerpijczycy jedzą ich całkiem sporo, zastanawiający jest dla mnie fakt dlaczego nie tyją? Odpowiedź jest chyba następująca. Amerykanie kupują frytki, wsiadają do auta i wyjadają je w drodze do domu. Belgowie kupują frytki, wcinają, a później dosiadają swój rower i pedałują. To chyba ten sekret .


**zdjęcie nie jest mojego autorstwa, znalezione w sieci.


"Ogarnął mnie smutek przed daleką drogą. Prawda, że taki smutek jest czymś naturalnym nawet wtedy, kiedy człowiek wie, że u kresu tej drogi czeka go szczęście?"  Michaił Bułhakow 


Pożegnania i przeprowadzkę mam już na szczęście za sobą. Z niemałym wysiłkiem dotarliśmy do Antwerpii z toną różnych niezbędnych do życia przedmiotów. Swoją drogą czy zastanawialiście się kiedyś jak wiele rzeczy potrzebujemy do egzystencji? Och jak wiele!  


Pierwszym odkryciem była sama trasa do Antwerpii. Aby dotrzeć tam z Krakowa potrzeba sporo czasu, złudne było myślenie, że samolot leci tylko 1:45 min a Belgia leży całkiem blisko. Gdy już przedrzesz się przez miasto i znajdziesz na lotnisku w Balicach a potem odpłyniesz w obłokach wskazówki na Twoim zegarku przesuną się o jakieś 3 godziny. Co ciekawe samolot często dolatuje do Charleoi nawet pół godziny przed czasem, w niebie w końcu nie ma korków. Odbierasz bagaż wychodzisz z lotniska i co dalej? Otóż kolejnym krokiem jest kupno biletu na autobus, tuż przy wyjściu znajduje się łatwy w obsłudze automat. Gdy już masz bilet w dłoni wsiadasz do autobusu A kursującego co pół godziny prosto sprzed drzwi lotniska, kasujesz bilet i czekasz cierpliwie aż dowiezie Cię na dworzec kolejowy w Charleoi Sud  co trwa ok. 25 minut. Potem jeszcze 1,5 godz. pociągiem (bilet, możesz kupić w automacie na lotnisku lub na dworcu) i the end. Raczej wymęczony niż wypoczęty wysiadasz na dworcu w Antwerpii po około 8,5 godzinach podróży. I tak właśnie wygląda trasa Kraków - Antwerpia. Dobra rada dla osób, które chcą tu przyjechać z dużą ilością bagażu, nie lećcie samolotem! :) Te wszystkie przesiadki z ogromnymi bagażami to rozwiązanie dobre tylko dla siłaczy. Osobom o mniejszym zasobie tkanki mięśniowej polecam autobus, który zawiezie Was bez przesiadek w samo centrum Antwerpii. Ach i jeszcze jedno, kupujcie karnety! Pojedyncze bilety są o wiele droższe. 


*szczegółowe informacje o biletach, środkach transportu, rozkładach znajdziesz w zakładce "INFORMACJE PRAKTYCZNE".


© wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.