Pages

2010/10/17

Ostenda

W sobotę wieczorem przyszła nam ochota na spacer po plaży, prognoza pogody nie była optymistyczna, ale zaryzykowaliśmy. I tak w niedzielę koło 10 byliśmy w pociągu do Ostendy. Oprócz nas jechała także grupa skautów i tu moje pedagogiczne oko mogło co nieco zaobserwować. Półtorej godziny i jesteśmy na miejscu.

Wychodząc z dworca wyłania się widok zacumowanych żaglówek. 

Idąc dalej przed siebie widzimy przycumowany trójmasztowy żaglowiec, który żołnierzom belgijskiej floty handlowej służył jako okręt szkoleniowy. Za dwa lata skończy 80 lat. Obecnie jego wnętrza wykorzystano do stworzenia muzeum morskiego (informacje o muzeum znajdziecie na stronie: http://www.zeilschip-mercator.be/ ) w którym zgromadzono przedmioty zbierane podczas wieloletnich podróży.




Następnie poszliśmy do Parku Leopolda, tam na powitanie przybiegły małe króliczki. Nie wiem czy to ich dom czy po prostu ktoś je tam porzucił, ale niewątpliwie były urocze.


Kontynuując spacer minęliśmy Casino Kuursal i naszym oczom ukazało się morze północne. Mimo mocnego słońca było dość chłodno, ponieważ z nad morza wiał zimny wiatr. Szliśmy szeroką plażą, na której morze wraz z odpływem pozostawiło muszle w kolorze ciemnoszarym, beżowym, białym oraz pasiaste.




Szum morza, pieniące się fale, morski wiatr, mąż obok czegóż chcieć więcej w niedzielne popołudnie?




Przeszliśmy wzdłuż plaży dochodząc do mola północnego, na którym wiatr zrywał czapki z głów. Było to miejsce pełne wędkarzy, którzy z fascynacją wypatrywali końca żyłki. Zachwycający jak dla mnie był sposób w jaki ją zarzucali - iście profesjonalny. 




Kolejnym punktem dnia było zwiedzenie akwarium morza północnego. Niewielkie, ale jak można byłoby go ominąć? Zobaczyliśmy w nim na co czekali owi wędkarze. Stwory jak z innej planety, szare i o dziwnych kształtach. Nie jestem przekonana czy chciałabym tam dać nura.




Tu na zdjęciu jedna z "piękności" tegoż akwarium, co ciekawe ta ryba wygląda jakby leżała, ale to jej normalna pozycja. Pływała w pozycji poziomowej, jedno oko u góry drugie na dole :). Obok akwarium znajduje się targ rybny, który czuć z daleka. Po rybkach przyszła pora na belgijskie frytki opisywane w przewodnikach. 




A to już końcowy punkt trasy. Katedra Piotra i Pawła - St Petrus en Pauluskerk. Kościół wydaje się bardzo stary, ale to tylko złudzenie. Ten neogotycki gmach został wybudowany wcale nie tak dawno, bo 1907r. Wnętrze klimatyczne, w tle muzyka poważna, ołtarze oświetlone malowniczym światłem świec. 


Cała trasa od wyjścia z pociągu do powrotu na dworzec zajęła nam około sześciu godzin. Bardzo przyjemny dzień.

(mapa pochodzi z przewodnika Paskala "Belgia i Luksemburg")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz